Trening w Chenjiagou

U żródeł taijiquan.
Chenjiagou, kolebka taijiquan. Jeszcze kilkanaście lat temu życie w wiosce niewiele się różniło od czasów Chen Wangtinga (XVII w.) Chociaż przez ostatnie lata wiele sie zmieniło, czas wciąż płynie tu zdecydowanie wolniej niż w innych rejonach kraju. Prąd pojawił się pod koniec lat osiemdziesiątych, pierwszy telefon w roku 1995, drogę asfaltową ukończono w 2007 roku. Wciąż nie ma kanalizacji, restauracji, hotelu (realizację tych planów przewiduje się na 2008-2009 rok)
Mój przyjaciel, który prowadzi sklep z akcesoriami do treningu w Dengfeng obok Shaolin zauważył, że jeszcze na początku lat osiemdziesiątych Shaolin i Chenjiagou były podobnie zapomnianym i zacofanym cywilizacyjnie regionem. Obecnie Shaolin odwiedza rocznie miliony turystów, pobliskie Dengfeng kilkakrotnie się powiększyło. Powstało dziesiątki szkół kungfu gdzie stale pobiera nauki kilkadziesiąt tysięcy uczniów.
Chenjiagou natomiast wciąż jest małą wioską i może dlatego wszystko tutaj jest bardziej autentyczne, nie nastawione na masową powierzchowność i tandetę. Nie mam jednak złudzeń, że to ostatnie lata spokoju.
Popularność taijiquan i zmiany jakie zachodzą w wiosce otworzą ją na turystów i powstanie komercyjnych szkół taijiquan jest tylko kwestią czasu. Droga dojazdowa jest ukończona, kanalizacja w realizacji. Kompleks hotelowo treningowy w budowie. Otwarto świątynię Chen Wantinga, twórcy taijiquan, odnawiany jest dom-muzeum Chen Changxinga, do czego walnie przyczynił i wciąż przyczynia się mistrz Chen Xiaowang. Jest ulica Yang Luchana. Dom Chen Dehu, u którego pracował i miejsce gdzie podglądał treningi prowadzone przez mistrza Chen Changxinga, są już dostępne dla turystów.
Chenjiagou to żywa historia i legenda taijiquan. Mądrze poprowadzone zmiany udostępnią ją dla świata, z korzyścią dla wciąż żyjących bardzo biednie mieszkańców. Ważne jest żeby w nieuniknionej komercjalizacji zachował się tez zdrowy nurt prawdziwej sztuki.
Dopóki żyją autentyczni mistrzowie będzie tez rozwijała się ich sztuka. Przetrwała ona na przestrzeni stuleci. Niewiele brakowało, aby szalone czasy rewolucji kulturalnej i exodus mistrzów z wioski w poszukiwaniu lepszego życia w połowie XX w., doprowadziły do zniknięcia taijiquan z życia wioski. Wysiłek Chen Zhaopi i Chen Zhaokui doprowadził jednak do odrodzenia się tej sztuki i Chenjiagou nadal jest żywym ośrodkiem i centrum tradycji chen taijiquan.

Chen Xioaxing, brat mistrza Chen Xiaowanga, prowadzi w Chenjiagou szkołę z internatem gdzie stale przebywa kilkadziesiąt osób. Nauka taijiquan obok normalnych przedmiotów nauczanych w pobliskiej szkole publicznej jest integralną częścią programu szkoły. Surowe warunki, brak kanalizacji i ogrzewania odstrasza ludzi z zachodu, ale zapaleńcy przyjeżdżają tam na kilkutygodniowe lub krótsze pobyty przeważnie wiosną lub jesienią. (W zimie jest za zimno a latem za gorąco)
W Chenjiagou byłem dwukrotnie. Raz w marcu 2006 r. podczas słynnej ceremonii kowtow w świątyni Chen Wangtinga (zobacz relację), oprócz ceremonii mieliśmy wówczas sześciodniowy trening formy z dwoma szablami, a drugi raz w czerwcu 2007 z grupową wycieczką, którą udało mi się zorganizować. Umówiliśmy się wówczas na trening z Mistrzem Chen Xiaoxingiem.
Mistrz od urodzenia żyje w Chenjiagou i niechętnie wyjeżdża poza wioskę. Wolny od zgiełku cywilizacji, żyje skromnie i bez pośpiechu, prowadząc wraz z synami swoją szkołę.
Czerwiec jest zwykle gorący w tych rejonach kraju i tak było tym razem. Ponad 30 stopniowy upał spowalniał i tak niespieszne życie mieszkańców. Już po pół godzinie zajęć byliśmy mokrzy od potu. Mistrz najpierw ustawił nas w pozycji zhanzhuang i staliśmy w niej blisko 40 min. indywidualnie korygowani. Następnie objaśnił zasady krążenia Qi w ćwiczeniach chansi gong i również każdemu poprawiał pozycje w czasie ćwiczenia. Zabawne było, gdy nasz tłumacz, który nie brał udziału w treningu, urwał się na jakiś czas, a mistrz zaczął objaśniać krążenie Qi. Znając temat i domyślając się o czym mówi z gestów i kilku znanych mi chińskich słów, zacząłem tłumaczyć i wyglądało, że świetnie się rozumiemy. Dopiero gdy mieliśmy uzgodnić, że chcemy zrobić małą przerwę wyszło na jaw, że bez tłumacza ani rusz.
Chociaż Chen Xiaoxing pewne ruchy wykonuje inaczej niż nasz mistrz Chen Xiaowang, trening z nim dał mi bardzo dużo nowych doświadczeń. Kilka cennych uwag pozwoliło mi uświadomić drobne, ale dość istotne błędy, które robiłem. Kładł tez duży nacisk na obniżanie pozycji i pracę całego ciała. Podczas pokazywania fragmentu formy, wyraźnie dotarło do mnie jak ruch prowadzony jest z Centrum i całe ciało zawarte jest w kuli taiji. Było to niezwykłe odczucie, które zmieniło mój sposób poruszania się.
Po treningu wszystko co mieliśmy na sobie było mokre. Nie tylko przepocone, ale mokre jak po wejściu w ubraniu do wody. Mistrz najwyraźniej przywykły do tych temperatur nawet się nie spocił.
W Chenjiagou czas minął dla nas bardzo szybko. Zwiedziliśmy świątynie taijiquan, gdzie odżyły wspomnienia sprzed roku, cmentarz i stelle nagrobne, oraz dom gdzie mieszkał i ćwiczył Yang Luchan. Interesującym przeżyciem był lunch jedzony na zapleczu szkolnej kuchni. Zupa z kluskami, specjalność regionu, do dzisiaj za mną chodzi. Jeszcze zakupy w małych sklepikach obok szkoły, gdzie można niedrogo dostać ubrania, bron, płyty i inne pomoce i akcesoria treningowe i późnym popołudniem wyjeżdżamy do Luoyang. Obiecuję sobie wracać tu każdego roku.

Sierpień 2007

Jarosław Jodzis

Zobacz fotorelacje:
Ceremonia kowtow marzec 2006
Trening z 2 szablami 2006
Trening z Chen Xiaoxingiem 06` 2007