Ceremonia kow tow

Formalne przyjęcie przez Mistrza Chen Xiao Wanga
uczniów tzw. "wewnętrznej bramy"

Od dawna marzyłem o podróży do Chin, ale zawsze było to poza zasięgiem pod względem kosztów, dystansu, porozumiewania się itp. Również gdy w grudniu na seminarium w Pradze Mistrz Chen X.W. poinformował mnie o planowanym w marcu seminarium i ceremonii w Chenjiagou, w pierwszej chwili nie bardzo skojarzyłem o jaka ceremonię chodzi i odpowiedziałem wymijająco, że postaram się, ale nie wiem czy będę mógł, raczej wątpiąc czy mi się uda.
Zaintrygowało mnie, że Mistrz mówiąc o ceremonii zaznaczył, że to on zaprasza osoby, które chce żeby w niej uczestniczyły, a tylko seminarium miało być otwarte dla wszystkich chętnych. Ż Polski zostały zaproszone dwie osoby i chociaż Mistrz prosił mnie abym przekazał informacje o ceremonii Markowi Balińskiemu, zadzwonił też do niego i osobiście ponowił zaproszenie. Powoli uświadamialiśmy sobie, że to ważne wydarzenie i trzeba pojechać do Chin nie licząc się z kosztami.
Już w Chinach na kolacji w przeddzień ceremonii, w rozmowach z uczestnikami z USA dowiedziałem się, że przez wiele lat Mistrz odmawiał formalnego przyjmowania uczniów, że np. Howard Choy i inni chińscy nauczyciele ze Stanów zwracali się o to wiele razy, ale Mistrz zawsze grzecznie odmawiał. Więc planowana impreza dla wszystkich była pewnym zaskoczeniem i tym bardziej intrygująca.
To co na początku wydawało się mało realne, po podjęciu decyzji, że muszę pojechać zaczęło powoli stawać się możliwe. Dość niespodziewanie zaczęły pojawiać się dodatkowe pieniądze. A to jakieś zaproszenie na seminarium, dodatkowe, nieplanowane treningi, żona dostała stałe zlecenie na malowanie obrazów dla fabryki płytek, sporo nowych osób na treningach po feriach, z których część zapłaciła z góry za cały semestr. Okazało się że mogę polecieć do Chin nawet bez planowanej pożyczki.
Z przygodami o których napiszę w innym miejscu, nasza czwórka (dołączyła do nas żona Marka Agata i Kuba Żeligowski) dotarła do miasta Wenxian w prowincji Henan obok którego leży Chenjiagou i podekscytowani czekaliśmy na to co miało się wydarzyć. Dla nas współczesnych ludzi Zachodu sama idea takiej ceremonii wydawała się trochę teatralna i w zasadzie niewiele nowego wnosząca. Przecież od lat czuliśmy się uczniami Mistrza. Nie ograniczał on nauczania tylko do grona wybranych uczniów. Każdy uczestnik licznych seminariów miał pełny dostęp do poznawania taijiquan. Kiedyś było inaczej, tylko uczniowie tzw. "wewnętrznego kręgu" mieli możliwość pełnego poznania sztuki ich Mistrza. Tak myśleliśmy.
Ale i przebieg ceremonii i waga jaką przywiązywali do niej zorientowani w temacie uczniowie Mistrza chińskiego pochodzenia, uświadomiły nam, że to ciągle żywa i ważna tradycja. To rodzaj inicjacji, adopcji do rodziny, potwierdzenie związku z Mistrzem i linią przekazu wielkich poprzedników. A co do nauczania to w sumie wiemy tylko to co Mistrz nam do tej pory zechciał pokazać i wyjaśnić. Co może być więcej, jak dotrzeć do sedna sztuki ? Czy uczniowie "wewnętrznej bramy" poznają jakieś dodatkowe tajemnice, to się okaże.
Po kolacji brat Mistrza, Chen Xiao Xing instruuje nas jak będzie wyglądała ceremonia i jak mamy wykonać nasze kow-tow, czyli trzy formalne pokłony przed Mistrzem. Wszyscy są przejęci i trochę poddenerwowani. Ceremonia wzbudza duże zainteresowanie w chińskich mediach i środowisku chen taijiquan. Ma być TV, prasa i wielu oficjalnych gości. Sposób wykonania pokłonów jest ściśle określony, nie wypada się pomylić. Najpierw trzeba podejść do Mistrza, który siedzi na czymś w rodzaju tronu-krzesła i wykonać ukłon na stojąco: Dłoń przykrywa prawą pięść, unosimy je na wys. nosa i pochylając się opuszczamy na dół. Po wyprostowaniu się robimy wykrok do przodu lewą noga i przyklękamy na prawe kolano podpierając się rękoma na lewym udzie. Następnie odstawiamy prawa nogę do pełnego klęku i trzy razy dotykamy czołem do podłogi. Potem w odwrotnej kolejności powtarzamy czynności aż do wstania i jeszcze raz ukłon na stojąco. Uff, ćwiczymy wspólnie kilka razy. Mistrz chcąc upewnić się, że wszystko jest jasne prosi kilka osób pojedynczo o zademonstrowanie, ostatnie uwagi. Nazajutrz nie możemy się pogubić.

Ceremonia ma miejsce w świątyni Chen Wang Tinga. Jest to szczególne miejsce w Chenjiagou. Położona w środku wsi była kiedyś świątynią i miejscem kultu przodków. Została ostatnio odnowiona i rozbudowana z inicjatywy Mistrza Chen Xiao Wanga. Obecnie są tam dwa główne pawilony i dwa boczne, piękna brama w chińskim. tradycyjnym stylu oraz dziedziniec wewnętrzny i zewnętrzny. Całość ogrodzona wysokim murem. Na wewnętrznym dziedzińcu stoi duży kamienny posąg Chen Wang Tinga, a drugi posąg siedzącej postaci twórcy taijiquan znajduje się wewnątrz głównego pawilonu i jest cały pokryty złotą polichromią. W bocznych pawilonach znajdują się .malowidła i ryciny przedstawiające ważne wydarzenia z historii chen taijiquan oraz posągi zasłużonych mistrzów.
Ceremonia odbywa się w głównym pawilonie. Przed posągiem Chen Wang Tinga ustawiono ołtarz z kwiatami, ofiarami z pożywienia i naczyniem z kadzidłem. Po obu stronach głównego posągu stoją figury przodków: z prawej dwaj pierwsi mistrzowie taijiquan uczniowie Chen Wang Tinga - Chen Soule i Chen Ruxin, a z lewej - Chen Chang Xin i Chen Yu Ben, mistrzowie którzy nadali sztuce taijiquan nowy wymiar.

Uczestnicy na czele z Mistrzem i zaproszonymi gośćmi wchodzą do świątyni. Za nimi pozostali goście i obserwatorzy nie biorący bezpośredniego udziału w ceremonii. Mistrz ceremonii krótko przedstawia cel i wagę wydarzenia, daje znak i na zewnątrz odpalane zostają petardy. Huk petard ogłusza na chwile wszystkich. W tradycji wschodu uważa się że hałas oczyszcza pomieszczenia i przestrzeń z nieczystej energii i złych duchów. Cisza która potem następuje jest kojąca i uroczysta. Mistrz Chen Xiao Wang składa ofiarę przodkom i zapala kadzidło. Potem klęka i wszyscy razem oddajemy cześć przodkom składając trzy pokłony.
Następnie Mistrz siada na ustawionym z boku ołtarza czyś w rodzaju tronu. Prowadzący ceremonię zwraca się do uczestników mówiąc o tradycji i odpowiedzialności za wartości jakie przyświecają ćwiczącym taijiquan. O tym, że jest to przyjęcie do rodziny, że będziemy jak bracia i siostry, że cala linia przodków będzie nas wspierać w naszym treningu i pracy. Podkreślał, że ważne jest abyśmy w naszych krajach godnie reprezentowali rodzinę i sztukę taijiquan. Wszyscy są wzruszeni. Ekipy TV ustawiają w dogodnych miejscach. Panuje lekki półmrok, a dym ze świec i zapach kadzidła podkreślają tajemniczość i duchowy charakter ceremonii.
Mistrz półgłosem wywołuje poszczególne osoby które podchodzą pojedynczo i wykonują trzy formalne pokłony, następnie Mistrz wręcza im specjalny certyfikat.
W ceremonii bierze udział dwadzieścia kilka osób z całego świata. Najwięcej ze Stanów i Wlk. Brytanii. Są dwie osoby z Polski, dwie ze Szwajcarii i pojedyncze osoby z innych krajów, m.in. Jan Silberstorff z Niemiec Wit Vojta z Pragi i inni.
Trochę się niepokoję czy usłyszę jak Mistrz mnie wywołuje, gdyż mówi półgłosem i nie słyszę wyraźnie jak mówi do innych. Ale o dziwo gdy spogląda w nasza stronę .bardzo wyraźnie słyszę jak wymawia moje imię. Pełen przejęcia wykonuje trzy pokłony. W tej krótkiej chwili, trwa to niecałe dwie minuty, jesteśmy tylko Mistrz i ja. Wszystko inne znika To moja chwila. Robię ostatni ukłon, który Mistrz odwzajemnia i podaje certyfikat. Błyskają flesze aparatów. Każdy z nas przeżywa ten historyczny moment szczególnie mocno. Jego wagę będziemy uświadamiać sobie coraz bardziej z upływem lat.
Gdy ponad dziesięć lat temu oglądałem Mistrza na kasecie z jakiegoś programu czy pokazu w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie takiego finału. Historie o Chenjiagou, o mistrzach i ich wyczynach o tym jak trudno zostać dopuszczonym do ceremonii kow-tow, że to w tym miejscu powstawała ta sztuka i wielu wybitnych mistrzów doskonaliło swoje umiejętności. To wszystko działo się tutaj w Chenjiagou, a teraz my stoimy w tym miejscu i bierzemy udział w uroczystej ceremonii przyjęcia nas do rodziny, do linii przekazu, do tradycji spadkobierców chen taijiquan - takie myśli plątały mi się pogłowie gdy tak staliśmy tam uczestnicząc w tym historycznym wydarzeniu.
Gdy ostatni uczestnik odebrał swój certyfikat, Mistrz jeszcze raz osobiście pogratulował wszystkim i podkreślił, że teraz jesteśmy rodziną i powinniśmy sobie nawzajem pomagać i szanować się. Dbać o nasz skarb jakim jest taijiquan i pracować dla dobra naszych rodzin przyjaciół i społeczeństwa. Następnie jeszcze raz wszyscy wykonujemy trzy pokłony do siedzących na honorowych miejscach zaproszonych gości i Mistrzów reprezentujących Szkołę i tradycje której częścią zostaliśmy.
Zgodnie ze zwyczajem pozostajemy jeszcze wewnątrz i kilka osób z grona nowoprzyjętych uczniów zabiera głos mówiąc o swoich spotkaniach z Mistrzem Chen Xiao Wangiem, o tym jak zmienił ich życie i system wartości i jak bardzo są za to wdzięczni. Chciałem też wystąpić i powiedzieć o tym, ze od początku gdy spotkałem Mistrza miałem poczucie silnego z nim związku, uczucie powrotu do domu, odnalezienia głęboko w podświadomości zakorzenionego obrazu i klimatu którego się szukało i w końcu odnalazło. Nie odważyłem się jednak na publiczne wystąpienie.

Potem wszyscy wychodzą na dziedziniec. Wspólne zdjęcia, gratulacje. Mistrz udziela wywiadu dla telewizji. Chwila refleksji. Wagę tej ceremonii będziemy doceniać, jak wspomniałem, dopiero z perspektywy czasu. Jeśli przyjąć buddyjski punkt widzenia o wędrówce dusz w kolejnych wcieleniach i związkach pomiędzy ludźmi, które trwają przez wiele wcieleń, zadziwiające jest jak rozproszyli się po świecie uczniowie Mistrza i jak ich odnalazł w różnych zakątkach globu i zebrał razem w rodzinnej wsi gdzie kiedyś się to wszystko zaczęło.
Magia takiej ceremonii inicjacji działa na nasz umysł, na nasze poczucie wartości, zaufanie i wiarę w siebie. W treningu i funkcjonowaniu jako przedstawiciele Szkoły nie jesteśmy już sami, stoi za nami cała linia Mistrzów. Nasze zdjęcia i nazwiska umieszczone będą w linii przekazu nauczania w głównej Szkole Chen Taijiquan w Chenjiagou. Stopniowo zaczniemy czuć się i postępować inaczej. Inaczej tez jesteśmy postrzegani i odbierani. Jest to rodzaj magii, ale tak to działa. Po inicjacji nie jesteśmy już tymi samymi osobami. I to głównie dlatego taka ceremonia jest ważna. Nie sadzę żeby Mistrz miał dla nas jakieś dodatkowe tajemnice związane z treningiem.
Nasza wyprawa do Chin trwała dwa tygodnie. Wrażenia z treningów w Chenjiagou i podróży do słynnych miejsc i klasztorów (Shaolin, Longman, Cesarski Pałac i inne) opiszę w innej relacji.
Zobacz foto album z podróży, Foto album z ceremonii


20.03 2005 Jarosław Jodzis